wtorek, 17 lipca 2012

Accident



Za krzaków wyskoczyli wszyscy goście. To było dziwne. Wszyscy trzymali w rękach balony ze swoich autografem. Mój i Zayna balon wręczył nam Justin. Szybko je podpisaliśmy, po czym wypuściliśmy je w gwiaździste niebo. Było to troszkę żałosne i głupie, ale chyba tak mieliśmy rozpocząć naszą urodzinową imprezę. Od razu wszyscy goście udali się do swoich samochodów w celu powrotu do lokalu. Mu natomiast z Zaynem wolnym krokiem szliśmy do samochodu. Przecież to my byliśmy gospodarzami imprezy. Ostatni pocałunek w tym magicznym miejscu, ostatnie widoki i wsiedliśmy do samochodu. Tym razem Zayn pozwolił mi poprowadzić. W końcu był to mój samochód miałam prawo nim pojeździć. Dotknęłam kierownicy i spojrzałam na Zayna:
-Jesteś tego pewny, mam prowadzić?
-Oczywiście, to przecież twoja noc narzeczono.
-Dziękuję, narzeczony.

Przekręciłam kluczyki i nawet nie zauważyłam kiedy te cudeńko odpaliło, a ja jechałam. Nie wierzyłam, na szczęście nikogo na drodze nie było. Miałam okazję w końcu poćwiczyć, to prawo jazdy było troszkę wyrobione niezgodnie z prawem. A tam. W tym momencie troszkę z Zaynem się zagadałam, raz po raz na niego spoglądając. Rozmawialiśmy właśnie o dziecku, spojrzałam ostatni raz na jezdnię, nikogo nie było, więc pozwoliłam  mojemu chłopakowi dotknąć brzucha. Uczynił , PO czym dostał ode mnie całusa. Nie wiedziałam, co teraz się wydarzy. Był to najgorszy moment w moim życiu. Odwróciłam wzrok na jednię. Wprost na nas jechał ogromny tir. Ostatnie słowa jakie słyszałam Zayna to:
-Leno skręć w prawo, na pobocze!
Tak też szybko uczyniłam, niestety zbyt późno zareagowałam. Trafiliśmy w drzewo. Teraz już nic nie czułam, powieki momentalnie mi się zamknęły.
30 min. później
***Zayn***

Ocknąłem się, bardzo bolała mnie głowa. Krew spływał mi po czole, miałem rozciętą głowę. Szybko zerknąłem na Lenę, była nieprzytomna. Była cała we krwi. Od razu zacząłem ją przebudzać, lecz wszystko na marne. Błagałem Boga żeby się obudziła, żeby z dzieckiem było wszystko w porządku. Natychmiastowo sprawdziłem czy oddycha. Na szczęście oddychała. Przyłożyłem głowę do brzucha, aby sprawdzić, czy serce dziecka bije. Tutaj nie byłem pewny czy bije. Spanikowałem, natychmiastowo wyciągnąłem z kieszeni komórkę i zadzwoniłem po pogotowie. Lecz jednej ręki nie mogłem w ogóle ponieść. Nie przejmowałem się tym teraz, w tym momencie najważniejsza była dla mnie Lena i oczywiście Jawaard. Nagle w słuchawce usłyszałem głos kobiety:
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
-Dobry, z narzeczoną miałem wypadek. Proszę jak najszybciej przyjechać!
-W jakim stanie jest zona?
-Jest nieprzytomna. A tak w ogóle jest w ciąży. Proszę się spieszyć. Znajdujemy się w lesie, jakoś w drodze do Londynu z północnej części.
-Już wysyłam karetkę.
Nagle mocno zabolała mnie głowa, komórka ześlizgnęła mi się z dłoni. Oczy powoli się zamykały. Słyszałem tylko sygnał karetki, nie wytrzymałem straciłem przytomność.
2h później
***Harry***

Świetnie się bawiłem, właśnie tańczyłem z Kate kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na ekranik mojej komórki. Zrobiło się poważnie, numer zastrzeżony. Przeprosiłem Kate i dyszlem na dwór. Odebrałem;
-Halo?
-Dzień dobry, czy rozmawiam z Harrym Styles’em?
-Tak, o co chodzi? Kim pani jest?
--Jestem recepcjonistką w miejskim szpitalu w Londynie. Dzwonię poinformować pana, że Zayn Malik i Lena Calder mieli poważny wypadek samochodowy.
-Co? Pani żartuje, żyją prawda?
-Tak, żyją. Proszę przyjechać, wszystkiego dowie się pan na miejscu.
-Dobrze już jadę!

Załamany włożyłem urządzenie do kieszeni i poszedłem po resztę. W kolanach miałem watę, ledwo szedłem. Akurat wszyscy siedzieli przy stoliku:
-Zbierajcie się Zayn i Lena mieli wypadek!
-Cooo? Moja siostrzyczka. Żyją?
-Tak, nic więcej nw, kazali przyjechać do szpitala.
Wszyscy od razu udaliśmy się do szpitala. Na miejscu szybko pobiegliśmy do recepcjonistki, która skierowała nas do sali , w której leżał Zayn.  W środku Leny nie było, Zayn miał rękę i nogę w gipsie oraz miał zawiązaną bandażem na czubku głowę. Szybko Podeszłem do niego i chwyciłem  jego dłoń. Zayn był w śpiączce. Chwyciłem kartę zdrowia
, która leżała zawieszona o łóżko. W tym samym momencie do Sali wszedł lekarz:
-Dzień dobry, jak myślę jesteście jego przyjaciółmi?
-Tak, czy Zayn z tego wyjdzie?- zapytałem spanikowany specjalisty.
-Jest w stanie stabilnym. Ma lekki wstrząs mózgu, rozciętą miał głowę, no i jak widzicie złamaną nogę i rękę. Na razie jest w śpiączce. Wiecie, że to on zadzwonił po pogotowie, wtedy był jeszcze przytomny, lecz gdy dotarliśmy na miejsce już nie.
-A gdzie jest jego dziewczyna Lena Calder?
-Ona jest na intensywnej terapii. Przyjechała do nas w stanie zagrażającym życie. Teraz jest lepiej. Ma złamaną nogę, wstrząs mózgu, miała pękniętą czaszkę no i wiecie liczne zadrapania i siniaki.
-A co z dzieckiem, przecież ona jest w ciąży
-Tego jeszcze nie wiemy, co z dzieckiem. Na razie wszystko badamy, dopiero wieczorem będą wyniki. Jest w śpiączce. A no i chciałem was jeszcze upomnieć, że możecie być u pacjenta tylko w pojedynkę. Możecie się zmieniać.
-Przepraszam, jestem siostrą Leny, Eleanor Calder, czy bym mogła się z nią zobaczyć?
-Miało mi, może tylko pani i tylko na 5 min. Pacjentka jak już powiedziałem jest w ciężkim stanie i potrzebuje  spokoju, aby się obudziła.
-Dobrze.
-Okej, to proszę za mną.
***Eleanor***

Weszłam do sali otoczonej szybą. W środku leżała moja siostrzyczka. Gdy ją zobaczyłam łezka spłynęła mi po policzku. Nigdy jeszcze nie widziałam jej w takim stanie. Dziękowałam Bogu za to, że w ogóle przeżyła, martwiłam się o Lenę. Chciała ułożyć sobie życie, a je prawie straciła. Miała być z Zaynem szczęśliwa, mieli mieć dziecko. Chwyciłam jej dłoń i spostrzegłam pierścionek i to zaręczynowy. Uśmiech pojawił mi się na twarzy, moja mała siostrzyczka ma narzeczonego i to Zayna. Nawet nie wiedziałam, że się jej oświadczył. Ona w końcu też nie wie, że Louis też mi się oświadczył. Zamyślona patrzałam na kropelki kroplówki wpływające do ciała mojej siostry. Jak ja mogłam się cieszyć w takiej chwili, kiedy jedna z najdroższych mi osób cierpi. Ucałowałam ją w czoło i lekko pogłaskałam po głowie. Nagle za szybą pojawił się Louis. Gdy go zauważyłam odłożyłam jej dłoń na miejsce i poszłam w kierunku mojego ukochanego. Ostatni raz spojrzałam na Lenę i ze łzami w oczach wtuliłam się w Louisa. Ten przytulił mnie  i powiedział:
-Ele wszystko będzie dobrze, za miesiąc Lena już będzie wychodziła ze szpitala, zobaczysz, razem z Zaynem. Jak nie, to nw co sobie zrobię. Ja chcę, cię tylko uszczęśliwić. Sam nie mogę w to uwierzyć. Mnie też nie jest łatwo w tamtej Sali leży mój najlepszy przyjaciel, którego znam3 lata. No i oczywiście Lena moja przyjaciółka, która wiele mi już pomogła. Sam jestem w okropnym stanie, dzisiaj miała obchodzić swoją 18-stkę, a leży w szpitalu. To okropne i nadal nie mogę w  to uwierzyć. Chodź musimy do nich wrócić. Ktoś w końcu musi jechać po ich rzeczy.
-Louis, Zayn dzisiaj oświadczył się Lenie.
-Co? Nic mi drań nie powiedział.
-No moja siostra  też mi nic nie powiedziała, ale to w sumie się wyrównuje, bo my im też nic nie wspomnieliśmy.
-No w sumie, patrz teraz moja kolej żeby wejść do Zayna.
***Louis***
Powoli otworzyłem drzwi do sali. Podeszłem do szpitalnego łóżka, na którym leżał mój przyjaciel. Usiadłem i chwyciłem jego dłoń, powtarzając: Zayn wróć do nas, bez ciebie nie ma one direction, bez ciebie nie ma całości. Zayn przyjacielu obudź się. Byłem pod wpływem takiej presji, że zacząłem go nawet szturchać. Znowu powtarzałem: Zayn masz narzeczoną, dziecko w drodze nie zostawiaj ich. Zayn. Wiedziałem, że nic już nie zrobię, wiedziałem, że tymi słowami go nie obudzę. Miałem już wstawać, kiedy zobaczyłem coś niesamowitego. Zayn otwierał oczy. Szybko zacząłem pocierać jego rękę mówiąc:
-Zayn, stary obudziłeś się.
Natychmiastowo do Sali wbiegły pielęgniarki wraz z lekarzem. Niestety wyprosili mnie z pokoju. Ostatnie co widziałem to zabłąkane oczy mojego przyjaciela, które widocznie nie wiedziały gdzie są.
***Zayn***

Otworzyłem oczy, koło łóżka siedział Louis. Zaraz po tym do Sali wbiegli sanitariusze. Zaczęli wypytywać mnie czy wiem kim jestem, czy wszystko pamiętam. Ja idealnie wszystko pamiętałem. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że wypadek miałem razem z Leną. Przecież ona jest w ciąży. Łzy poleciały mi po policzkach. Szybko zapytałem specjalistów:
-Przepraszam, czy moja narzeczona żyje, a dziecko?
-Narzeczona, panna Lena Calder jest w śpiączce, ma złamaną nogę, pękniętą czaszkę i wstrząs mózgu.
-A co z moim synkiem?
-Przed chwilą właśnie otrzymałem wiadomość o stanie pana dziecka.
-Na twarzy lekarza pojawił się uśmiech.
-Co z nim, proszę powiedzieć!
-Żyje i ma się bardzo dobrze. Przeżył lekki wstrząs, ale wszystko jest jak przed wypadkiem.
-Naprawdę, mogę zobaczyć się z Leną?
-Może pan, tylko, że najpierw musimy pana posadzić na wózku. Jak pan zauważył, ma pan złamaną nogę.
-Tak, tak, chcę jak najszybciej się z nią spotkać.- powiedziałem zniecierpliwiony.
-Już pana tam wiozę. Tylko przed drzwiami czekają na pana zaniepokojeni przyjaciele.
Wyjechałem na korytarz. Gdy mnie wszyscy ujrzeli przytomnego, podbiegli do mnie i przytulili.
-Proszę się opanować, ten pan jest świeżo po wypadku.
-A tak właściwie Zayn opowiedz co się stało?
-No, okej w skrócie, bo muszę zobaczyć się z Leną. No więc, tak z racji, że Lena ma dzisiaj urodziny, to pozwoliłem jej poprowadzić. Jechaliśmy , gdy zachciało mi się po prostu pogłaskać ją po brzuchu. Nic nie jechało, do czasu, kiedy spojrzeliśmy na drogę. Wprost na nas jechał tir. Kazałem Lenie skręcić i dalej pamiętam już tyle, że ujrzałem ją całą we krwi i szybko zadzwoniłem po pogotowie. To wszystko moja wina i tylko moja. Gdybym poczekał z tymi czułościami do powrotu, nie leżelibyśmy teraz w szpitalu w piżamkach.
-Nie obwiniaj się Zayn, to nie wasza wina. To  wina tego kierowcy, który jechał na was.- powiedział  Harry
-A tak w ogóle to kiedy mieliście zamiar powiedzieć nam, że się zaręczyliście.
-Mieliśmy wam wszystkim oficjalnie powiedzieć na imprezie, no ale tak wyszło. A tak w ogóle co z gośćmi?
-Poinformowaliśmy ich, że mieliście wypadek no i wszyscy pojechali do domu. A i Justin Bimber kazał wam przekazać, że jutro was odwiedzi.
-Miło słyszeć, dobra panie doktorze jedziemy do Leny.
Dojechaliśmy do szklanego pomieszczenia, gdzie leżała Lena:

-O mój Boże- powiedziałem zdziwiony i załamany.
Lekarz dowiózł mnie do jej łóżka, chwyciłem jej dłoń i pocałowałem. Płacząc powtarzałem: Wszystko będzie dobrze kochanie. Obudzisz się, wrócisz do domu, będziemy szczęśliwi, urodzisz, pobierzemy się i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Leno, obudź się, bez ciebie nie mogę żyć. Leno kocham Cię. Po tych słowach pogłaskałem ją po brzuchu i resztę tej nocy spędziłem przy jej  łóżku czekając na moment, w którym się obudzi.

                                                                                                
Sorry, że tak zapuściłam bloga, ale wakacje są i nie będę wiecznie siedzieć przed kompem. Przydałyby się jakieś komy rodacy. Bardzo was o nie proszę. Obiecuję, że dodam nowy rozdział max tydzień. Przepraszam za takie zakończenie tego rozdziału, no ale zawsze nie może być happy  end.
Pozdroo dla fanek 1D <33333