poniedziałek, 4 czerwca 2012

I hear the beat of my heart getting louder: Zayn's aunt

I hear the beat of my heart getting louder: Zayn's aunt: Siedziałam za kulisami bacznie spoglądając w ekran małego telewizorka. Chłopacy zaśpiewali przepięknie i te ludzkie echo Zayna bez...

Zayn's aunt


Siedziałam za kulisami bacznie spoglądając w ekran małego telewizorka. Chłopacy zaśpiewali przepięknie i te ludzkie echo Zayna bezcenne. Fanki piszczały z zachwytu, nie mogły opanować śpiewania jaki wydobywał się z ich ust.

 No oczywiście po koncercie chłopaki musieli swój czas poświęcić fanką, ale tylko tym z loży VIP. Parę zdjęć i autografów, Zayn  tym razem nie całował fanek w policzek, miał dziewczynę nie musiał szukać innej pośród stosu kociaków.

 Zayn był tak zmęczony, ze ledwo coś do mnie mówił. Chłopacy natomiast szaleli jak to po koncertach, Harry latał nago itd. Nie wiedziałam, że on tak robi nawet przy swojej dziewczynie i to w garderobie. Teraz mieliśmy cały wieczór dla siebie, poszliśmy do najbliższej kawiarni na duże lody czekoladowe, których byłam wybitnym smakoszem. Zayn siedział cały wieczór przybity, zastanawiałam się co się stało. Postanowiłam, że wezmę go już do hotelu i wyciągnę z niego zeznania. Pożegnałam się ze wszystkimi i z Zaynem poszliśmy pieszo do swojego apartamentu. Po drodze zapytałam:
-Zayn, co się stało?
-Nic, nie ważne.
-Jestem twoją dziewczyną, muszę wiedzieć.
-No dobra, moja ciocia zmarła właśnie po koncercie rodzice do mnie zadzwonili i powiedzieli. Była to jedna z bliskich dla mnie osób, takiej cioci nikt jeszcze nigdy nie miał.
-Co? Zayn, dopiero teraz mi to powiedziałeś? Strasznie ci współczuję, kiedy pogrzeb?
-Za dwa dni w Bradford, daleko tam mamy, wiec postanowiłem, że nagram dla fanów video, ze na parę dni wyjeżdżam. Chłopacy sobie beze mnie poradzą.
-No pewnie, wiesz co może już jutro wyjedziemy i w domu sobie odpoczniemy?
-O tym właśnie myślałem, tylko znowu musimy się pakować, dopiero nas wczoraj rozpakowałaś. Wczoraj też tutaj dopiero przyjechaliśmy, ale ciocia ważniejsza.
-No oczywiście, Zayn tak cię kocham i nie mogę patrzeć na to jak cierpisz.
-Leno, nie martw się mną. Jakoś to zniosę, w końcu to nie najgorsza rzecz, jak wam by coś się stało to ja bym się chyba zabił.
-Zayn, koniec nie myśl nawet tak. Wszyscy ciebie teraz potrzebują, nie obwiniaj siebie za to co się stało.
-Nie no dobrze, nie rozmawiajmy już o tym, bo mi się na łzy zbiera.
-Twoje życzenie dla mnie rozkazem.
Przez tą paplaninę zapomnieliśmy o bożym świecie znaczy o tym, że mieliśmy iść do hotelu, a nie do parku. Zawróciliśmy się i udaliśmy w stronę wieżowca. Już po niecałych 15 min. Byliśmy w swoim pokoju i się pakowaliśmy. Zayn co chwila wypytywał mnie gdzie położyłam jego ubrania. W pewnym momencie powiedziałam:
-Zayn, musisz powiedzieć  o tym chłopakom i nagrać to video.
-Wiem, zrobię to od razu jak wrócą z tej kawiarni, to nie jest rozmowa na telefon. To video nagram jak skończymy i wstawię na wszystkie możliwe portale, wiem, że zawiodę fanów, ale taka kole rzeczy.

Nic już mu na to nie  odpowiedziałam, zaszyłam się sama w swojej głowie w poszukiwaniu myśli. Położyłam się na łóżku i zamyślona zastanawiałam się jak mam z taką osobą postępować. Zayn zauważył mój natychmiastowy spadek ciśnienia i od razu podszedł do mnie pytając czy wszystko w porządku. Sama nie wiedziałam, czułam się okropnie. Chciało mi się wymiotować i strasznie bolał mnie brzuch. Myślałam, że przy ciąży tak powinno być, ale gdy Zayn zmierzył mi temperaturę, wszystko po prostu runęło. Miałam 38*C temperatury. Zayn ze zdziwionymi oczami wziął mnie na ręce i zabrał na pomoc doraźną. Lekarze stwierdzili, że mam zatrucie pokarmowe i dali mi leki nie szkodzące dziecku. Kazali stosować dietę i zbytnio się nie objadać. Nie wiedziałam, co gorszego się nam jeszcze przytrafi, mialam nadziję, ze teraz tylko dobre rzeczy. Udaliśmy się z powrotem do hotelu wykupując po drodze leki. Zayn nagral w końcu swoje video dla fanek. Z godzinami na twisterze pojawialy się pytania: Zayn czemu nam to robisz? Bez ciebie nie ma zespołu, dlaczego?  Sama w to nie wierzyłam co te dziewczynki wypisywały, no ale w końcu troszczą się o swojego idola i to najważniejsze. Wspierają go i udzielają dobrych rad w trudnych sytuacjach, ale niektóre to nawet źle mojemu ptysiowi życzą tzw. Antyfanki.  To one zazwyczaj wszystko rujnowały. Nie chciałam się już tym dłużej przejmować. Siedziałam z Zaynem na kanapie oglądając jakiś nudny film w telewizji.
Eleonor
Louis nie mógł przestać zamawiać lodów marchewkowych.  Poprosił nawet kelnerki o cały karton, nie wierzyłam w niego tamtego wieczoru. Był pod wpływem podniecenia pokoncerowego.  Harry troszkę zazdrościł Louisowi humoru, więc próbował wszystkiego tylko co mógł. Takie suchary dawał ,ze nie mogliśmy już tego znieść:
-Harry, słodziaku przestań już  sucharzyć nam tu- powiedziałam.
-Jaaa sucharze, tylko  cytuje suchary z mojej ulubionej strony o sucharach.
-Nie bez powodu w kreskówkach przedstawiają mnie jako tego, który nie morze wytrzymać już i uderza ciebie w klejnoty- powiedział Louis.
-To już sprawa twórców.
-Ej, może wiecie co dzisiaj Zaynowi było?
-No właśnie nw, czekaj wyjmę tableta. Może w sieci coś nie tak o Zaynie.
-Mam, patrzcie co Zayn wstawił na twistera, video przepraszające, ze go nie będzie na najbliższych koncertach z powodu śmierci jego cioci.
W tym momencie wszystkim zrobiło się smutno. Nikomu nie chciało już się kończyć owych lodów. Po chwili jednak Louis rozkręcił nam humory. Wziął mnie na barana i zaczął kroczyć w stronę hotelu.

 Nie musiałam przynajmniej sama iść, miło z jego strony. Szybko jednak znaleźliśmy się pod drzwiami Zayna i Leny. Oczywiście otworzyła nam moja siostrzyczka. Była tak przybita, że jej nie poznawałam. Jej piękne usta były odwrócone do góry nogami, nie widać było uśmiechu. Nie wspomnę już o Zaynie, wyglądał jakby nie spał przynajmniej tydzień. Nie znałam jeszcze takiego Zayna i Leny. W pewnym momencie powiedziałam:
-Macie cos nam do powiedzenia? Coś się stało?
-Tak, mianowicie moja ciocia zmarła i jedziemy na parę dni do Bradford. Sorry chłopaki, ale będziecie musieli poradzić sobie beze mnie.
-Nie no spk, puszczamy ciebie, ale czemu nam nic nie powiedziałeś?
-Nie byłem w stanie, nie mogłem z siebie nic wydusić, a tym bardziej to.
-Rozumiem pewnie teraz żałoba?- zapytał Louis
-Na to  wygląda- odpowiedziałam za Zayna.
-Ale chyba nie na zawsze, nie wytrzymam bez twojego przymulenia Zayn- powiedział Louis
-Nie no może jakieś dwa tygodnie, będę miał żałobę. Nie no straciłem ciocię nawet nw dlaczego.
-Kochanie, wszystko będzie dobrze. Nie martw się- powtarzała Lena
-Dobrze, Leno. Najważniejszą rzeczą w tej chwili o której myślę jesteś ty i Jawaard. Nie chcę, żeby wam się cos stało. Nie stresuj się Leno.
-Może troszeczkę wyluzujemy. Współczuję ci Zayn, ale jakoś ostatnie chwile musimy spędzić- powiedziałam
-Elka, po prostu zostawcie nas teraz w spokoju. Sami się rozerwijcie.
-Dobrze, sama tego chciałaś. Chodźcie idziemy. Zayn trzymaj się.
***Lena***
Chciałam jak najszybciej położyć się spać. Leki zaczęły działać, byłam taka zmęczona, że gdy szłam do łazienki ze zmęczenia upadałam na podłogę. W sumie to nie do końca, bo Zayn mnie złapał i położył  na łóżku, delikatnie głaszcząc mnie po głowie.
Rano
Zayn czekał na mnie już ze śniadaniem. Samolot mieliśmy o 10:00, a była już 8:00. Trzeba było się streszczać, moje szykowanie trwało nie całą godzinkę.

 Ciekawe o której Zayn wstał, tak bardzo mnie to zastanawiało. Jego piękne włosy wymagały poświęcenia. Przekąsiłam smakołyki przyrządzone przez mojego osobistego kucharza i udałam się na polowania na urodę. Zayn tylko bacznie się przyglądał moim szybkim ruchom z łazienki do szafy i z powrotem. Co chwila robił takie miny, że musiałam zmieniać odzież, którą miałam na sobie. 

Wyszykowałam się zajebiście, oczywiście dzięki pomocy mojego Zayna. Zabraliśmy bagaże i opuściliśmy pokój. Pożegnaliśmy się jeszcze z chłopakami i ruszyliśmy w  drogę powrotną do domu. Po 3h lotu byliśmy już w Londynie. Samochód Zayna nadal stał na swoim miejscu, czyli na strzeżonym parkingu. No więc nie ma co więcej opowiadać. Wróciliśmy do domu, rozpakowaliśmy ciuchy i rozkoszowaliśmy się czasem tylko dla siebie.